Szkolnemu wyjściu do Muzeum Narodowego towarzyszyło pogłębianie dziwności i tak już dziwnych stosunków z ludźmi. To nieprawda, że jeśli dwoje dziwnych ludzi się spotka, to się świetnie dogadają. Nie, ich stosunki będą po prostu jeszcze dziwniejsze.
Na szczęście obrazy się nie odzywają. Za to mam wrażenie, że podłoga, choć nie w sposób werbalny, usilnie próbowała coś nam zakomunikować swoim skrzypieniem zagłuszając dzianinowe egzaltacje Zalewskiej.
Stopy Chełmońskiego, zmarszczkowo-piaskowy Gierymski (lubię gościa), przyjemny Podkowiński (zostawił miniaturkę 'szału' [czyli co, 'szalik'?], by Warszawiakom nie było smutno) i wielka 'Oranżeria' Boznańskiej, zachęcająca do dalszej eksploracji twórczości tej pani. No i 'dziwny ogród' powodujący u mnie usmiechanie
Wspomnienia z dzieciństwa Zbigniewa Mehoffera:
- Piękny, słoneczny dzień; poszedłem z matką na poobiedni spacer do naszego sadu. Szafir jej sukni wyraźnie, acz nie wulgarnie kontrastował z soczystą zielenią traw i liści. Byłem blond, nagi i otoczony poświatą. Wymachiwałem krwistoczerwonymi malwami niczym dyrygent w szale [szaliku? - dygresja autora] muzycznego uniesienia, aż tu nagle... OH MY FUCKING GOD, THIS FUCKING WAŻKA WILL BITE MY FUCKING ASS OFF, WTF?!?!?!
Stanisławski był grubasem, a jego 'małe śliczne obrazeczki tiutiu' nie zrobiły na mnie wrażenia. Za to Wyspiański owszem. Jest cholernym geniuszem. Nad 'Weselem' mogłabym się tu rozprawiać parę ładnych stron (co z tego, skoro i tak moje ostatnie wypracowanie wyjdzie spod walca zalewszczanej pogardy ocenione jedynkowo). gdyby zaprojektował mi krzesło, dałabym się wróbleszczańsko ukrzesłowić.
Przyjaźnił się z Mehofferkiem, który miał taką uroczą twarzyczkę, że już chyba nigdy nie będę w stanie powstrzymac się od infantylizowania jego nazwiska. Podłoga w muzeum Wysp. skrzypiała równie niemiłosiernie, podłogi muzealne muszą być jakąś grupą zorganizowaną, na pewno mają grupę na fejsbuku.
Potem Wojtkiewicz - robiący wrażenie, ale bez przesady. Pomyślałam sobie wtedy, że raczej niczym się nie wyróżniał, jego malarstwo kojarzyło mi się z powojennym. Jakiż był mój szok, gdy dowiedziałam się, że umarł w 1909! Niezły. Trza zgłębić.
i tu grupa się rozeszła.
ale ja nie mogłam nie pójść na wystawunię malarstwa xx w.
Wróblewski. Jest strasznie ewokujący. Rrrany, jego obrazy należą do tych, które wbijają się w fałdy mózgowe w sposób gwoździowy. I Linkego 'Autobus', którego też nie da się ot tak minąć. Autobus poruszył (potrącił?lol) mnie już strasznie dawno, w czasach, gdy nie kojarzyłam jeszcze, że Wyspiański od 'wesela' i Wyspiański od 'macierzyństwa' to jeden i ten sam rudzielec.
konwulsyjnie pełzająca masa pasażerów, z cytrusołbem, Stalinem, glutem z pośladkami (nazwijmy go 'szczepko-glutem') i łysymi ludźmi (fu) okazała się, jak potem mi powiedziała cna wikipedia, ścisłym nawiązaniem do, haha?, do 'wesela' właśnie! Jako grupa ludzi niezdolnych do Wzywolenia się. I to z powodu wewnętrznych zniekształeń (nie mam tu na myśli dosłownego trzewioskrętu) i słabości. Jeju, faktycznie, czapka z piór powinna była zasugerowac to od razu. Paralelizm wyraźny i świetnie zgrany w czasie.
Parasolelizm Kantora też wskazuje na to, by się w jego twórczość zagłębić
Parasol nieodłącznym towarzyszem spacerów - no dobra, ale dlaczego w maju, dlaczego akurat, gdy mam 2 tygodnie wolnego, dlaczego, wiem to na pewno, słońce szyderczo walnie mnie w twarz, gdy pierwszego dnia po przerwie będę szła do szkoły?!
W sumie nie miałabym nic przeciwko deszczowej pogodzie, gdyby nie to, że idiocieją mi włosy nadając twarzy wygląd jeszcze bardziej ... [szukanie odpowiedniego epitetu ended in failure], że człowiek staje się mokry i jest mu zimno (rozwiązanie mojego problemu z pewnością znalazłby Magritte, 'imperium kropel' or sth like that; mogłabym być jego żoną, gdyby żył. bo nie żyje. i miał żonę.) Bo deszczowatość czyni przestrzeń miejską (przynajmniej warszawską) wyjątkowo fotogeniczną.