Szkolnemu wyjściu do Muzeum Narodowego towarzyszyło pogłębianie dziwności i tak już dziwnych stosunków z ludźmi. To nieprawda, że jeśli dwoje dziwnych ludzi się spotka, to się świetnie dogadają. Nie, ich stosunki będą po prostu jeszcze dziwniejsze.
Na szczęście obrazy się nie odzywają. Za to mam wrażenie, że podłoga, choć nie w sposób werbalny, usilnie próbowała coś nam zakomunikować swoim skrzypieniem zagłuszając dzianinowe egzaltacje Zalewskiej.
Stopy Chełmońskiego, zmarszczk